Każdy etap w naszym życiu charakteryzują jakieś pewne cechy charakteru, ulubione rzeczy czy ulubiony kolor. Do 10 roku życia wszystko co różowe, później już tylko błyszczące, nagle tylko czarne (młodzieńczy bunt) i tak dalej. Tak samo jest z książkami. Mamy książki naszego dzieciństwa, później pierwsze romansiki, które budują serca nastolatek i dopiero później kształtuje się w naszej głowie gust za którym podążamy. Są jednak dzieła, które po przeczytaniu w wieku 11 lat, zostają w naszej głowie na znacznie dłużej niż parę lat i śmiało możemy powiedzieć, że są to książki naszego życia.
W swoim dzieciństwie przeczytałam wiele książek, ale tylko dwie zapamiętałam szczególnie. Jedną jak wiadomo jest "Ania z Zielonego Wzgórza", którą z pełną świadomością nazywam książką swojego życia i mimo, że czeka mnie milion wspaniałych książek, ta zawsze zostanie w moim sercu jako pierwsza miłość.
Drugą zaś książką jest dzieło pani Astrid Lindgren "Dzieci z Bullerbyn".
Wczoraj w nocy postanowiłam posłuchać sobie zapomnianym piosenek i przypadkowo trafiłam na cały film oparty na powieści o szóstce przyjaciół z Bullerbyn.
Koło godziny 12 w południe myślałam, że wieczór spędzę jak prawie dorosła nastolatka. Znajomi, klub, wielkie miasto, noc i ta cudowna dorosłość (ogromny sarkazm). Skończyło się na samotnym oglądaniu filmu z dzieciństwa i nawet nie wiecie jak mi to przetarło oczy.
Od jakiegoś czasu ciągle myślałam o tym jaka to ja już nie jestem dorosła. Ciągła wizja siebie w wielkim mieście i powtarzanie wszystkim co ja to już nie będę robić będąc na studiach. Przecież alkohol, znajomi, imprezy to wszystko to o czym powinna marzyć osoba w moim wieku, nie ? (znów sarkazm)
Jedna noc i nareszcie wróciłam po rozum do głowy, a to wszystko za sprawą właśnie tej książki.
Teraz oddałabym wszystko by wrócić do tych lat, które tak okropnie szybko minęły. Do momentu, kiedy kłóciłyśmy się z siostrą o pilot i kto wypije herbatę z ładniejszego kubka. Dziś siostra 100 km ode mnie i chociaż mam swój kubek, to jakoś mi żal.
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu sobota oznaczała dzień, gdzie ważne było tylko to, ile czasu będę mogła spędzić z moją przyjaciółką z sąsiedztwa, leżąc na podłodze i kolorując miliony kolorowanej jej świetnymi kredkami. Nigdy nie zapomnę jak przyjechał mój tata z pracy i przywiózł mi lalkę z pięknymi długimi blond włosami. Wyleciałam w łóżka i w piżamie pobiegłam do koleżanki by się pochwalić, że i ja mam cudowną lalkę.
Dziś mogłabym iść do przyjaciółki nie pytając o zgodę rodziców, ale nie mogę. Wiem, że przeszkadzałabym w przygotowaniach do matury. Tak, wszystko się zmieniło.
Właśnie dlatego tak chwyciło mnie za serce wspomnienie o tej książce. Dzięki moim rodzicom mogę cieszyć się dzieciństwem spędzonym na polu, z przyjaciółmi z sąsiedztwa. I nie liczyło się kto jest jaki. Kto bogaty, kto gruby, a kto ma więcej znajomych na facebooku.
Tak strasznie mi żal tych dzisiejszych dzieci. Widzę życie mojej 10-letniej kuzynki. Ona nie zna swoich koleżanek z sąsiedztwa. Może i są znajomymi na fb i lajkują swoje zdjęcia, ale nie mają pojęcia, gdzie w pobliżu rosną najlepsze leśne poziomki. A ja wiem!
"Dzieci z Bullerbyn" to książka z klimatem, a to jest najważniejsze. Skandynawia zawsze była dla mnie tajemnicza i klimatyczna, a w powieści pani Lindgren jest to ukazane bardzo wyraźnie. Te lasy, łąki, opisy zimy i przygody tych małych dzieci tworzą tą książkę jedyną w swoim rodzaju.
Każdemu życzę dzieciństwa takiego jakie miała Lisa i dziękuje z całego serca osobą, które sprawiły, że moje dzieciństwo było równie udane.
Szukanie malin, jazdy na sankach, kolorowanki, domi z piasku, zabawy w sklep i szkołę- tak pamiętam moje dzieciństwo, które minęło i nie wróci i jest mi z tego powodu cholernie żal. Wiem, że jestem młoda i całe piękne życie przede mną, ale już nigdy bezkarnie nie pobiegam w piżamie po łące krzycząc : Lila !!! Mam moją lalkę...
* Na zdjęciach Pan Tuptuś <3
W swoim dzieciństwie przeczytałam wiele książek, ale tylko dwie zapamiętałam szczególnie. Jedną jak wiadomo jest "Ania z Zielonego Wzgórza", którą z pełną świadomością nazywam książką swojego życia i mimo, że czeka mnie milion wspaniałych książek, ta zawsze zostanie w moim sercu jako pierwsza miłość.
Drugą zaś książką jest dzieło pani Astrid Lindgren "Dzieci z Bullerbyn".
Wczoraj w nocy postanowiłam posłuchać sobie zapomnianym piosenek i przypadkowo trafiłam na cały film oparty na powieści o szóstce przyjaciół z Bullerbyn.
Koło godziny 12 w południe myślałam, że wieczór spędzę jak prawie dorosła nastolatka. Znajomi, klub, wielkie miasto, noc i ta cudowna dorosłość (ogromny sarkazm). Skończyło się na samotnym oglądaniu filmu z dzieciństwa i nawet nie wiecie jak mi to przetarło oczy.
Od jakiegoś czasu ciągle myślałam o tym jaka to ja już nie jestem dorosła. Ciągła wizja siebie w wielkim mieście i powtarzanie wszystkim co ja to już nie będę robić będąc na studiach. Przecież alkohol, znajomi, imprezy to wszystko to o czym powinna marzyć osoba w moim wieku, nie ? (znów sarkazm)
Jedna noc i nareszcie wróciłam po rozum do głowy, a to wszystko za sprawą właśnie tej książki.
Teraz oddałabym wszystko by wrócić do tych lat, które tak okropnie szybko minęły. Do momentu, kiedy kłóciłyśmy się z siostrą o pilot i kto wypije herbatę z ładniejszego kubka. Dziś siostra 100 km ode mnie i chociaż mam swój kubek, to jakoś mi żal.
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu sobota oznaczała dzień, gdzie ważne było tylko to, ile czasu będę mogła spędzić z moją przyjaciółką z sąsiedztwa, leżąc na podłodze i kolorując miliony kolorowanej jej świetnymi kredkami. Nigdy nie zapomnę jak przyjechał mój tata z pracy i przywiózł mi lalkę z pięknymi długimi blond włosami. Wyleciałam w łóżka i w piżamie pobiegłam do koleżanki by się pochwalić, że i ja mam cudowną lalkę.
Dziś mogłabym iść do przyjaciółki nie pytając o zgodę rodziców, ale nie mogę. Wiem, że przeszkadzałabym w przygotowaniach do matury. Tak, wszystko się zmieniło.
Właśnie dlatego tak chwyciło mnie za serce wspomnienie o tej książce. Dzięki moim rodzicom mogę cieszyć się dzieciństwem spędzonym na polu, z przyjaciółmi z sąsiedztwa. I nie liczyło się kto jest jaki. Kto bogaty, kto gruby, a kto ma więcej znajomych na facebooku.
Tak strasznie mi żal tych dzisiejszych dzieci. Widzę życie mojej 10-letniej kuzynki. Ona nie zna swoich koleżanek z sąsiedztwa. Może i są znajomymi na fb i lajkują swoje zdjęcia, ale nie mają pojęcia, gdzie w pobliżu rosną najlepsze leśne poziomki. A ja wiem!
"Dzieci z Bullerbyn" to książka z klimatem, a to jest najważniejsze. Skandynawia zawsze była dla mnie tajemnicza i klimatyczna, a w powieści pani Lindgren jest to ukazane bardzo wyraźnie. Te lasy, łąki, opisy zimy i przygody tych małych dzieci tworzą tą książkę jedyną w swoim rodzaju.
Każdemu życzę dzieciństwa takiego jakie miała Lisa i dziękuje z całego serca osobą, które sprawiły, że moje dzieciństwo było równie udane.
Szukanie malin, jazdy na sankach, kolorowanki, domi z piasku, zabawy w sklep i szkołę- tak pamiętam moje dzieciństwo, które minęło i nie wróci i jest mi z tego powodu cholernie żal. Wiem, że jestem młoda i całe piękne życie przede mną, ale już nigdy bezkarnie nie pobiegam w piżamie po łące krzycząc : Lila !!! Mam moją lalkę...
* Na zdjęciach Pan Tuptuś <3
Komentarze
Prześlij komentarz