Wiem, że dawno się nie odzywałam, ale przecież nie mogłabym przemilczeć tematu mojej najukochańszej jesieni, która nadeszła starsznieee szybko.
Aktywność na moim blogu odzwierciedla jaki był (i jest) wrzesień. Niestety po cudownym sierpniu wszystko nagle się zmieniło o 360* i jak to bywa w życiu musiałam stawić czoła wszystkim smutnym sytuacjom, od których nie dało się uciec. Nie, nie mówię tu o szkole i nauce.
4 września kładłam się spać z radością i wielką nadzieją. Wierzyłam, że kolejny dzień przyniesie mi zdany egzamin na prawo jazdy i wszystko zacznie się układać, nawet matura nie będzie dla mnie straszna - tak pomyślałam. Gdy obudziłam się 5 września i dowiedziałam się o tym co się stało nie mogłam uwierzyć jak prawdziwe są słowa, że w życiu każda sekunda może zmienić wszystko - i tak było. O godzinie 4 rano dowiedziałam się o wypadku samochodowym znajomego z gimnazjum i podstawówki. Czytając słowa, że ten człowiek nie żyję, nie mogłam uwierzyć, ale niestety prawda dotarła do mnie bardzo szybko. Stało się to niedaleko od mojego domu i 4 września, kilka chwil przed (dokładnie 20 minut) byłam tam, na miejscu zdarzenia, mijał mnie, widziałam jego twarz. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że za 20 minut stanie się coś takiego, że widzę go po raz ostatni.
Muszę przyznać, że to zdarzenie wywarło wielki wpływ na mnie. Przez cały tydzień nie mogłam się uspokoić, miałam tylko jedną myśl w głowie i nic innego nie było ważne.
A co było dalej ? Kolejny niezdany egzamin na prawo jazdy, brak czasu, słowo matura na każdym kroku, stres i płacz i bieganie. Tak wyglądały ostatnie dni. Szczerze mogę powiedzieć, że nie poradziłam sobie z tym co powinnam udźwignąć. Może stało się to za szybko. Za szybko z luźnego i beztroskiego życia musiałam skoczyć w bajorko obowiązków itp. Tak czy inaczej, dziś jest lepiej. Czuję, że siła, która mnie niewątpliwie opuściła wraca i mam nadzieję, że wrzesień szybko pójdzie w zapomnienie i zakończenie lata, które nas pożegnało zabrało ze sobą wszystkie nerwy i złe momenty. Teraz znowu będzie lepiej. Przecież w końcu nastała moja jesień. Mam kocyk, wielki kubek herbaty, kodeksy drogowe i książki - nic więcej mi nie trzeba do uporządkowania życia. No może jeszcze chęci i zdecydowanie bo ostatnio tego brakuje. Jeśli to wszystko będzie to nie martwię się o te przyszłe dni i również wierzę, że prawo jazdy już tylko czeka bym mogła je odebrać. Następnym razem będzie dobrze ;) I hope ...
Aktywność na moim blogu odzwierciedla jaki był (i jest) wrzesień. Niestety po cudownym sierpniu wszystko nagle się zmieniło o 360* i jak to bywa w życiu musiałam stawić czoła wszystkim smutnym sytuacjom, od których nie dało się uciec. Nie, nie mówię tu o szkole i nauce.
4 września kładłam się spać z radością i wielką nadzieją. Wierzyłam, że kolejny dzień przyniesie mi zdany egzamin na prawo jazdy i wszystko zacznie się układać, nawet matura nie będzie dla mnie straszna - tak pomyślałam. Gdy obudziłam się 5 września i dowiedziałam się o tym co się stało nie mogłam uwierzyć jak prawdziwe są słowa, że w życiu każda sekunda może zmienić wszystko - i tak było. O godzinie 4 rano dowiedziałam się o wypadku samochodowym znajomego z gimnazjum i podstawówki. Czytając słowa, że ten człowiek nie żyję, nie mogłam uwierzyć, ale niestety prawda dotarła do mnie bardzo szybko. Stało się to niedaleko od mojego domu i 4 września, kilka chwil przed (dokładnie 20 minut) byłam tam, na miejscu zdarzenia, mijał mnie, widziałam jego twarz. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że za 20 minut stanie się coś takiego, że widzę go po raz ostatni.
Muszę przyznać, że to zdarzenie wywarło wielki wpływ na mnie. Przez cały tydzień nie mogłam się uspokoić, miałam tylko jedną myśl w głowie i nic innego nie było ważne.
A co było dalej ? Kolejny niezdany egzamin na prawo jazdy, brak czasu, słowo matura na każdym kroku, stres i płacz i bieganie. Tak wyglądały ostatnie dni. Szczerze mogę powiedzieć, że nie poradziłam sobie z tym co powinnam udźwignąć. Może stało się to za szybko. Za szybko z luźnego i beztroskiego życia musiałam skoczyć w bajorko obowiązków itp. Tak czy inaczej, dziś jest lepiej. Czuję, że siła, która mnie niewątpliwie opuściła wraca i mam nadzieję, że wrzesień szybko pójdzie w zapomnienie i zakończenie lata, które nas pożegnało zabrało ze sobą wszystkie nerwy i złe momenty. Teraz znowu będzie lepiej. Przecież w końcu nastała moja jesień. Mam kocyk, wielki kubek herbaty, kodeksy drogowe i książki - nic więcej mi nie trzeba do uporządkowania życia. No może jeszcze chęci i zdecydowanie bo ostatnio tego brakuje. Jeśli to wszystko będzie to nie martwię się o te przyszłe dni i również wierzę, że prawo jazdy już tylko czeka bym mogła je odebrać. Następnym razem będzie dobrze ;) I hope ...
Komentarze
Prześlij komentarz